Dlaczego niektórzy podrywają osoby, które im się nie podobają?
Jak w moim przypadku, nie pierwszy raz się zdarzyło, że gość, którego prawie nie znałam, zaczął się koło mnie kręcić, a później się ulotnił, pomimo codziennego pisania, proponowania spotkania sam na sam - wzajemnego, bo ja też pisałam czasem pierwsza. Rozmawialiśmy o neutralnych sprawach, byłam miła, nie narzucałam się. Nie wyglądam też na pewno jakoś wyzywająco, prawie się nie maluje itd.
Nie rozumiem tego, a to nie może mi dać spokoju… Ostatniego gościa poznałam na uczelni, wydawał się być naprawdę fajny, zagadywał, był miły, mieliśmy wiele tematów do rozmów, wspólne pasje. Ale się ulotnił, on też…
Trochę to dołujące, bo jeśli chodzi o koleżeństwo nie mam problemu w relacjach. No i tych facetów poznawałam na żywo, czasem na uczelni, czasem w klubie, na koncercie itd. Więc niby wiedzieli, jak wyglądam, a jednak później kończyło się ich zainteresowanie. Może to płytkie, ale nie mogę tego przetrawić no i uderza to jednak w poczucie własnej wartości.
Byłam w kilku związkach, ale ta skala odrzucenia jednak w moim życiu jest dość wysoka. I to mi daje do myślenia, co jest ze mną nie tak. Żaliłam się znajomym, to twierdzili, że „no coś ty, świetna z ciebie dziewczyna” i takie tam pierdoły. Serio to zaczyna być dołujące.