Zawsze mialem szczescie. Czyli post o nienarzekaniu.
Wiec przez ostatnie kilka dni przeczytałem tutaj bardzo dużo wpisów że ludziom się źle dzieję. Praca zła, brak związku, nie wiedza co robić, depresja itd...Chcę przedstawic swoja wersje, troche inna. Taką wersje że zawsze mi się w życiu wszystko udawało. Moze komuś to pomoże.
Moi rodzice byli bardzo biedni jak byłem dzieckiem, później ciężka pracą doszli to powiedzmy poziomu takiego że było co jeść i był dach nad glowa. Ale zawszę było ciekawie...i nawet mielismy malucha co sie ciągle psuł.
Ja nie jestem ani za inteligentny, ani za przystojny ani za ambitny. Taki typowy średniak (poza sportem bo w tym zawsze było super). Ale zawsze byłem wiekim optymistą i ogólnie bylem bardzo szczesliwy, tak powiedzmy od czasu kiedy byłem nastolatkiem (teraz mam 40 lat).
W Polsce nikt mi nic nie dał, zero znajomosci. Poprostu normalna rodzina, normalna szkola, normalne życie. Zawsze bylo fajnie choc nie mieliśmy nic i bez wiekszych problemów.
Później wyjechałem z Polski. Na poczatku jako 19sto latek bez języka zapierdzielalem gdzie mogłem (myjnia samochodowa, budowa, restauracja, wiecej budowy, sklep). Uzbieralem na studia a w tym czasie ciągła praca. Studia od 8 rano, od razu po do tak 21-22 w pracy (tym razem jako dozorca/sprzątacz w budynku mieszkalnym, wiec miałem troszkę czasu sie cos pouczyc) a w weekendy sklep od 10 do 21. Nie bylo nawet czasu popasc w depresję :)
W tym czasie tez dużo balowałem :) i nie spalem za dużo, ale jako 20sto latek mozna sobie na to pozwolic. Po studiach fajna praca...i druga praca na pół etatu (w sklepie w komputerami) zeby oszczędzać i inwestowac. Plus jakies samodzielne handlowanie elektronika (kupowałem i naprawiałem). W miedzy czasie kilka fajnych zwiazkow, dużo balowania, kilka ciekawych podróży i wiecej balowania
Po latach skakania z kwiatka na kwiatek poznałem super dziewczynę (miałem 32 lata). Wprowadzila sie do mnie po 2 miesiącach. Rok później wesele. W tym czasie moja (nasza) sytuacja materialna zaczęła się bardzo polepszać. Dwie prace, wiec wszystkie rachunki na połowę. Dużo oszczedzalismy i inwestowalismy i trochę ryzyka. Kupiliśmy swoje mieszkanie, bardzo duzo podróży. Dziecko, rok później drugie :) Żona w tym czasie studiowala farmacje (w polsce skończyła turystyke ale tutaj pracy po tym nie ma). Wiec między pracami, dziećmi, studiami czasu było malo...ale i tak bylo super. Kiedy żona skończyła studia zaczęło wpadac wiecej $$, wiecej inwestycji, troche wiecej ryzyka itd. Kilka lat w przód...
Teraz ja pracuje z domu na pół etatu i spędzam cale dnie z moimi małymi bąbelkami, żona ma super prace która lubi i dobrze zarabia. Dzieciaki zdrowe. Nasza sytuacja materialna pozwala nam na bardzo wiele wolności i tak naprawdę juz nie 'musimy' duzo pracować a wszystko przez te 'oszczędzanie i inwestowanie' o ktorym tyle pisalem wyzej. Zastanawiamy sie teraz w jakim kraju zamieszkac, czy moze na kilka lat w Polsce, czy Tajlandia itd.
I to chyba na tyle. W skrócie na początku latami zapierdzelalem za marne pieniądze, do 30stki nie miałem prawie nic. Później wszystko zaczęło się zmieniac i jak kulka śniegowa najpierw mala zmienila sie w wielka kule.
Więc jak macie 20kilka lat czy wiecej i nie macie nic, nie wiecie co robic itd...to jesteście w tym samym miejscu co wiekszosc ludzi w waszym wieku i nie ma co sie poddawać a wrecz przeciwnie, trzeba się poświęcić i coś zacząć robić.
Duzo zdrowka! I prosze nie zwracajcie uwagi na błędy gramatyczne/ortograficzne itd.